Mirosława Kruszewska Mirosława Kruszewska
594
BLOG

O MARIANIE OWCZARSKIM (1932-2010) SŁÓW KILKA

Mirosława Kruszewska Mirosława Kruszewska Rozmaitości Obserwuj notkę 1

  

Marian Owczarski ze swoją rzeźbą (popiersiem T.J. Ramsdell'a)

 

Marian Owczarski (1932-2010) – śmiertelna ofiara Orchard Lake.

 

    Wybitny polski artysta-rzeźbiarz, niestrudzony ambasador kultury polskiej w Ameryce, Marian Owczarski, zmarł 15 kwietnia br. po serii długotrwałych upokorzeń i szykan ze strony Zarządu Szkół w Orchard Lake (Michigan). Mający kłopoty zdrowotne z racji wieku, Marian Owczarski, został bezlitośnie poddany okrutnej nagonce przez tenże Zarząd w celu usunięcia go z campusu, gdzie przez trzydzieści siedem lat pracował nieodpłatnie, nie pobierając żadnych benefitów i na żadne benefity nie oczekując. Za tę piękną i bezprzykładną postawę patrioty-emigranta, Orchard Lake odwdzięczyło się w postaci serii upokorzeń. Odcięto Owczarskiemu dostęp do stworzonej przez niego Galerii sztuki polskiej, którą kierował, i do prywatnych, własnych zbiorów artysty tam się znajdujących. Zamknięto na kłódki jego osobiste pomieszczenia na terenie Szkół - bez prawa odzyskania żadnych rzeczy osobistych, itd.

    Marian Owczarski mówił o tym za życia i szukał pomocy, m. in. w radiu Jerzego Różalskiego i w prasie polskiej. Skarżył się publicznie, że ta sytuacja skraca jego życie. Wiadomo było, że miał słabe serce. Na autentyzm tych słów istnieje niepodważalny dowód – pozew sądowy skierowany przez Owczarskiego przeciwko Zakładom Naukowym, którego treść i wymowa jest miażdżąca.

    Żaden z polskich kapłanów w Orchard Lake, którzy żyją tam w iście amerykańskim luksusie – tak zwanych kapłanów – nie stanął w obronie Owczarskiego, a działo się wszystko na oczach całego Orchard Lake i całego Detroit. Podobnie było z akcją wymierzoną już wcześniej przeciwko osobie ks. prałata dr Romana Nira, twórcy Archiwów Polonijnych, największych archiwów polskich poza granicami kraju – ten sam scenariusz, te same osoby szykanujące: duo kanclerz Zakładów Tymothy Whalen i Marcin Chumięcki, któremu Whalen uwił gniazdko w nowopowołanej Misji Polskiej, którą w świecie Polonii nazywa się Antypolską, a to ze względu na niszczycielski jej charakter. Natomiast inni odcinali kupony w całej tej awanturze, robiąc sobie po cichu grafik swoich prywatnych karier. Najważniejsze bowiem osoby, które z racji wykształcenia, kultury bycia, poziomu intelektualnego oraz kwalifikacji w dziele kultywowania skarbów kultury polskiej na obczyżnie zostały przez nich usunięte: ks. Roman Nir został zmuszony do wyjazdu na stałe do Polski, a Marian Owczarski zmarł, zadręczony i upokorzony.

    Jest jeszcze trzecia ofiara tych gierek – kierowniczka kursów języka polskiego przy Misji Polskiej w Orchard Lake. Usunięta, bo Zarząd Szkół uważa, że język polski jest w Orchard Lake już niepotrzebny.


    W maju 2009 roku zamknięto, nie uprzedzając o tym jednym słowem Mariana Owczarskiego, kierowaną przez niego Galerię w celu „krótkotrwałej inwentaryzacji”. W końcu października Marian Owczarski dowiedział się, że nie jest już dyrektorem tejże Galerii, zaś jego obecność na campusie Zakładów Naukowych jest niepożądana. Nie zwrócono też artyście jego prywatnych zbiorów, które umieścił tam kiedyś wielkodusznie jako depozyt, by udostępnić je zwiedzającym. Sprawą obecnie zajmują się adwokaci.   

    Dzisiaj, Galeria w Orchard Lake, podobnie, jak inne ekspozycje Zakładów, jest zamknięta i niszczeje bez opieki, bez odpowiedniej klimatyzacji oraz  konserwacji. W polskiej prasie emigracyjnej ukazywały się pod koniec ubiegłego roku (2009) rozpaczliwe apele Mariana Owczarskiego o niszczeniu skarbów kultury polskiej w Orchard Lake. Jak dotąd, przeszły one bez echa. Załamany tym, co się stało z jego artystycznym dorobkiem, pozbawiony z dnia na dzień – bez podania jakichkolwiek przyczyn! – dostępu do hołubionej przez niego Galerii, którą praktycznie stworzył oraz przez pół wieku ze swych prywatnych środków rozwijał, systematycznie zaszczuwany i poniewierany, na koniec brutalnie odkopnięty na dno upokorzenia, Marian Owczarski, do końca walcząc z prześladowcami, zmarł 15 kwietnia 2010 r.
    Dyrekcja świeckiej Misji Polskiej, sztucznego tworu pseudopolskiego przy Zakładach Naukowych w Orchard Lake – obliczonego przez jego dyrektora, Marcina  Chumięckiego, jedynie na robienie łatwych pieniędzy – w okresie jednego roku swej niszczycielskiej działalności, spowodowała praktycznie zanik kulturalnej aktywności polonijnej, jak również wplątała dyrekcję Zakładów Naukowych w bezprecedensowe dotąd, szalenie kosztowne, procesy sądowe wywołując jednocześnie głośne protesty w prasie polskiej i anglojęzycznej.
    Wydaje się rzeczą słuszną uważać, iż kanclerz Orchard Lake Schools, ksiądz Tymothy Whalen, który jest odpowiedzialny za całość działalności tej jawnie niszczycielskiej instytucji, jaką jawi się nam tzw. „Misja Polska”, twór antypolski, marionetkowy, obliczony na „przereformowanie”, a praktycznie – zagarnięcie niebagatelnego majątku wychodźstwa polskiego – winien jest nam, Polakom, jeśli nie przeprosiny i naprawienie krzywd, które w wielkiej mierze są praktycznie nieodwracalne, to przynajmniej wyczerpujące wyjaśnienie motywów swego, jawnie wrogiego Polakom, postępowania.
    Zdumiewające jest także tchórzliwe milczenie arcybiskupa Detroit, Allena H. Vignerona, który nie zareagował – jak dotąd – na listy otwarte, skierowane przez liczne   organizacje polonijne do archidiecezji domagając się natychmiastowej interwencji w tej sprawie. Listy były publikowane w prasie polskiej, polonijnej i amerykańskiej oraz na forach internetowych. Przeczytało je i poparło setki tysięcy osób w formie prywatnej korespondencji, kierowanej bezpośrednio do arcybiskupa, jak też podpisując zbiorowe petycje.
     Kolebka kultury polskiej w Orchard Lake – stworzona przez Polaków dla Polaków oraz przez Polaków i amerykańską Polonię do dziś finansowanym (m.in. przez sowite donacje Kongresu Polonii Amerykańskiej) – zgromadziła największą kolekcję skarbów kultury polskiej na obczyźnie. Galeria sztuki, 55 sal archiwalnych, wypełnionych po brzegi dokumentami (są tam m.in. autografy listów królewskich) oraz  20 pomieszczeń muzealnych zawierają bezcenne skarby kultury polskiej, unikalne egzemplarze, których nawet Polska nie posiada. Skarbów, jakie zostały tam przez ponad sto lat zgromadzone.   

     Najwartościowsi ludzie zostali już zaszczuci i usunięci. Innym grozi się procesami, które nigdy nie nastąpią, albowiem zbyt wiele kompromitujących spraw ujrzałoby światło dzienne. Dziennikarze tylko na to czekają. Ale i oni kiedyś przecież umrą, o czym marzy z pewnością dużo młodszy od nich, przysłany z Polski w określonym celu zagrabienia oraz spieniężenia własności Polonii amerykańskiej, pan Chumięcki. Wartość tych skarbów jest przeogromna. Tym niemniej, panowie Whalen i Chumięcki – współcześni Wandale, którzy przeliczają patriotyzm na judaszowe srebrniki – powinni pamiętać, że na placu boju pozostaje zawsze bezlitosna Historia. Historia, która odnotuje skrupulatnie nazwiska ludzi, którzy stali się grabarzami polskości w Orchard Lake – tej niepowtarzalnej, polskiej kolebki na ziemi amerykańskiej, budowanej z tak ogromnym wysiłkiem przez polskie wychodźstwo.

 

    Marian Owczarski zaklinał wszystkich, w tym także nas, dziennikarzy emigracyjnych – przeczuwając swoje rychłe odejście na skutek szykan oraz upokorzeń zaaplikowanych mu przez Whalena i Chumięckiego – abyśmy nie dopuścili do roztrwonienia zbiorów polskich w Orchard Lake. Ponawiamy więc, i ponawiać będziemy, pytania Mariana Owczarskiego:  

Pytanie pierwsze:kto ukradł cenny obraz Marca Chagalla „Artysta i jego muza” (ostatnio, jak donosił pan Chumięcki, obraz ten znajdował się ukryty pod łóżkiem kanclerza Tymothy Whalena i tam został sfotografowany osobiście przez tegoż Chumięckiego);

Pytanie drugie:kto ukradł autograf listu Jana III Sobieskiego - ostatnio widziany w rękach archiwisty z Łodzi, Pawła Pietrzyka;

Pytanie trzecie:co stanie się z własnym dorobkiem artystycznym Owczarskiego, zamkniętym na kłódki od maja 2009 roku i niszczejącym w pomieszczeniach Galerii bez odpowiedniej temperatury oraz wietrzenia (odpowiedniej klimatyzacji nigdy tam nie było);                         

 

                                                                     * * *

    Córce i Wnuczce Zmarłego, które przybyły do USA w kwietniu br, powinien zostać umożliwiony dostęp do rzeczy osobistych M. Owczarskiego oraz możliwość przejęcia jego własności prywatnej. Dotąd nie zostało to spełnione. Pozwolono im zabrać jedynie urnę z prochami Artysty do Polski.

 

 

  

Mirosława Kruszewska i Edward Dusza
Seattle, Washington - Stevens Point, Wisconsin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości